Od bardzo dawna, bo od co najmniej 15 lat poszukuję najlepszych metod i sposobów pracy z dziećmi. Jeszcze przed reformą oświatową brałam rozdzielone treści poszczególnych przedmiotów i łączyłam je w bloki. Nie wiedziałam wtedy, że wkrótce reforma wprowadzi nauczanie zintegrowane. Jako nauczyciel w małej wiejskiej szkole niestety miałam utrudniony kontakt z nowoczesnymi, nieprzemijającymi pedagogikami. Na studiach bardzo pobieżnie przedstawiono nam pedagogikę alternatywną. Zawsze denerwował mnie fakt, że nie potrafię dotrzeć do moich wszystkich uczniów. Przed niektórymi z nich powstawała jakaś blokada i pomimo moich ciągłych poszukiwań sposobów pomocy im nie potrafiłam do nich dotrzeć. Teraz już wiem, jak im pomóc, poznałam całą gamę możliwości, a dała mi je genialna Maria Montessori.
Warunki polskiego przedszkola i szkoły.
Polska oświata obecnie jest ostro krytykowana. Placówki oświatowe jeszcze zbyt często realizują model przekazywania gotowej wiedzy przez nauczyciela, co w rezultacie wytwarza w sposób nieunikniony autorytaryzm, lęk, a także narzucanie znaczeń i interpretacji. Dzieci i młodzież postrzegają szkołę jako nudną, blokującą ich rozwój, wypalającą motywacje poznawcze, hamującą rozwój zdolności twórczych oraz uniemożliwiającą kształtowanie kompetencji do samodzielnego poznawania i rozumienia świata.
Warunki edukacyjne tworzone przez przedszkola i szkoły nie w pełni sprzyjają rozwojowi dziecka i są oderwane od autentycznej i gwałtownie zmieniającej się rzeczywistości, tej, jakiej na co dzień doświadcza dziecko. Tym samym powstaje ogromna przepaść pomiędzy osobistą wiedzą ucznia a wiedzą nabywaną w szkole. Powoduje to nieefektywność nauki dzieci, gdyż tylko taka nauka będzie efektywna, która będzie ściśle powiązana z wymogami teraźniejszości. Oczekiwania współczesności wobec dzieci i młodzieży są odmienne od tego, czego uczą się w szkole. Od jednostek wymaga się umiejętności samodzielnego myślenia, podejmowania różnorodnych decyzji, eksperymentowania, dostrzegania nowych możliwości oraz otwartości na zachodzące zmiany. W polskich placówkach oświatowych zbyt często zapomina się o wartościach nadrzędnych ludzkiego mózgu. Nie naucza się dzieci doceniania i wykorzystywania go jako narzędzia poznania. Uczniowie nadal mają do czynienia z poszufladkowanym programem nauczania, gdzie przedmioty istnieją odrębnie. Dzieci uczą się każdego przedmiotu z osobna, gdyż nauczyciele często zapominają, że wiele tematów można zintegrować i nauczać wspólnie. Uczniowie w takim wypadku rzadko dostrzegają związki pomiędzy poszczególnymi dziedzinami nauki. Natomiast te związki są bardzo ważne, bo to one pomagają zrozumieć realny świat.
Uczeń w polskiej oświacie w większości jest całkowicie podporządkowany zachowaniom nauczyciela, a tym samym wyposażany w wiedzę, przekazywaną mu przez niego, po czym wymagane jest całkowite bezkrytyczne jej pamięciowe opanowanie. Ten sposób nauczania całkowicie pomija indywidualność i osobisty kontekst rozwoju. Uczniowie są nauczani tak, jakby wszyscy byli jednakowi i przyswajali wiedzę tylko w jeden sposób: akademicki, abstrakcyjny, teoretyczny. Nadal ignoruje się różnorodne typy inteligencji, chociaż badacze ludzkiego umysłu zwracają uwagę, na istnienie odrębnych stylów inteligencji, a co za tym idzie zróżnicowanych stylów nauki, pracy i myślenia. W konsekwencji strategia podająca wiedzę może być tylko efektywna dla 30% uczniów, a dla pozostałych 70% uczniów reprezentujących odmienne style uczenia się nie będzie owocna. Współczesna edukacja bardzo często zapomina o bardzo istotnym fakcie, że każde dziecko jest indywidualnością pod względem zasobów genetycznych, neurofizjologicznych, zdrowotnych i środowiskowych. /1/
Uczeń nadal nabywa wiedzę przede wszystkim poprzez świadomą aktywność nauczyciela kierowaną wytycznymi oficjalnych programów nauczania. Często zapomina się o rzeczy najważniejszej, a mianowicie o aktywności samego ucznia, a przecież dzieci najlepiej uczą się wtedy, gdy pomoże im się samodzielnie odkrywać podstawowe zasady.
Przedstawiciele pedagogiki alternatywnej (Bogusław Śliwerski) zwracają uwagę na fakt szybkiej potrzeby przeprowadzenia rewolucji w edukacji. Będzie polegała ona na odzyskiwaniu radowania się wolnością zdobywania wiedzy, mądrości, kompetencji społecznych i moralnych, przywracania możliwości spędzania czasu w szkole bez lęku i nudy. /2/
Profesor Zbigniew Kwieciński twierdzi, że z oświatą polską jest bardzo źle. Szkoła polska jest o epokę spóźniona za zmianami jej otoczenia.
Dorota Klus-Stańska sformułowała tezę, że „szkoła szkodzi uczniom”. «Szkoła, jak dowodziła prof. D. Klus-Stańska, jest miejscem, które – wbrew jawnym i deklarowanym celom – nie rozwija wszechstronnie dziecka. Przeciwnie, ogranicza jego horyzont myślenia, sprowadzając go do powtarzania akceptowanych przez nauczyciela schematów. Narzucając dzieciom „właściwy i poprawny” sposób myślenia, zgodny z wcześniej opracowanymi scenariuszami lekcji, nauczyciele blokują naturalną skłonność dzieci do poznawania świata.» /3/
Na dole niewiele się zmienia – uczeń w dalszym ciągu nie lubi placówki oświatowej, do której pod groźbą sankcji karnych wobec rodziców musi uczęszczać Od wielu lat Bronisław Rocławski domaga się zmiany przygotowania nauczycieli do nauczania na etapie przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Powołuje się na pogląd wybitnego amerykańskiego uczonego (inżyniera, matematyka, architekta, filozofa) R. Buckminstera Fullera (1895-1983), że wszystkie dzieci rodzą się geniuszami, a my przez pierwsze sześć lat ich życia pozbawiamy je tego geniuszu.
G. Dryden i J. Vos w „Rewolucji w uczeniu”/4/ piszą: „Skoro pięćdziesiąt procent zdolności do nauki rozwija się w ciągu pierwszych czterech lat życia, a kolejne trzydzieści procent do ukończenia ośmiu lat, to programy rozwojowe dla okresu wczesnego dzieciństwa powinny być traktowane jako najwyższy priorytet. Tymczasem w większości krajów wcale tak nie jest. Średni wydatek na studenta uczelni wyższej jest znacznie większy niż na ucznia szkoły podstawowej lub średniej, a te z kolei i tak o wiele wyższe niż na dziecko w przedszkolu. Odwrócenie tych proporcji powinno stać się priorytetem w każdym państwie.”
Możliwości i bariery adaptacji pedagogiki Marii Montessori do warunków polskiego przedszkola i szkoły - własne doświadczenia i przemyślenia.
Od bardzo dawna, bo od conajmniej 15 lat poszukuję najlepszych metod i sposobów pracy z dziećmi. Jeszcze przed reformą oświatową brałam rozdzielone treści poszczególnych przedmiotów i łączyłam je w bloki. Nie wiedziałam wtedy, że wkrótce reforma wprowadzi nauczanie zintegrowane. Jako nauczyciel w małej wiejskiej szkole niestety miałam utrudniony kontakt z nowoczesnymi, nieprzemijającymi pedagogikami. Na studiach bardzo pobieżnie przedstawiono nam pedagogikę alternatywną. Zawsze denerwował mnie fakt, że nie potrafię dotrzeć do moich wszystkich uczniów. Przed niektórymi z nich powstawała jakaś blokada i pomimo moich ciągłych poszukiwań sposobów pomocy im nie potrafiłam do nich dotrzeć. Teraz już wiem, jak im pomóc, poznałam całą gamę możliwości, a dała mi je genialna Maria Montessori. Taką możliwość dostałam poprzez uczestnictwo w kursie. Dzięki niemu między innymi sama zrozumiałam i polubiłam matematykę, ale żałuję, że tak późno. Gdybym poznała pedagogikę Marii Montessori wcześniej to zapewne moi uczniowie nie mieliby takiego lęku przed podejmowaniem trudniejszych zadań matematycznych.
Możliwości adaptacji pedagogiki Marii Montessori do warunków polskiej szkoły czy przedszkola są niestety ograniczone. Myślę, że zależne w największej mierze od osoby dyrektora szkoły. Przedsiębiorczemu i mądremu dyrektorowi będzie zależeć na wypromowaniu placówki poprzez systematyczne stosowanie metod Marii Montessori. Jego placówka bowiem będzie w rankingu szkół jako osiągająca najwyższe wyniki w pracy poprzez jej nastawienie na indywidualizację każdego ucznia. Niestety szara rzeczywistość polska jest inna. W szkołach i przedszkolach liczy się grupa, a pojedynczy uczeń jest anonimowy, nawet w najmniejszych szkołach czy przedszkolach. W placówkach tych pracuje się najczęściej z całym zespołem klasowym. Łamie to wszystkie zasady, tak trafnie sformułowane przez genialną Włoszkę.
Pełną adaptację pedagogiki Marii Montessori można wykonać w przedszkolach i szkołach tylko w tym przypadku, jeżeli w proces wdrażania włączą się aktywnie wszyscy nauczyciele, a przynajmniej nauczania zintegrowanego. Najtrudniej jest osamotnionemu nauczycielowi. W małych szkołach, gdy klasy są łączone i dany nauczyciel uczy tylko klasę 0-I jest to całkowicie niemożliwe. Próbując wdrożyć niektóre założenia pedagogiki Marii Montessori w swojej macierzystej szkole natrafiłam na ogromny opór. Co zaskakujące, największych zwolenników znalazłam wśród rodziców. Niestety kadra szkoły wrogo ustawiła się do wdrażania zasad tej pedagogiki. Nie znając jej od razu ustanowili wyrok. Myślę, że nie spowodowany złym nastawieniem do tej właśnie metody, ale raczej do wszystkich alternatywnych sposobów nauczania dzieci. Nauczyciele z naszej szkoły i przedszkola to zagorzali zwolennicy tradycyjnych metod. Pomimo, że zdają sobie sprawę z trudności, na które napotykają uczniowie, szczególnie w starszych klasach. Znana jest im opinia dyrektorów gimnazjów oraz szkół ponadgimnazjalnych z terenu województwa łódzkiego, którzy twierdzą, że przychodzący do ich szkół pierwszoklasiści mają problemy z logicznym myśleniem, czytaniem, rozumieniem tekstu, formułowaniem własnych myśli, a nawet z podstawami rachunków. Lekarstwem na te bolączki jest oparcie całej metodyki na założeniach pedagogiki Marii Montessori. Ta sytuacja nieprzekonanego grona nauczycielskiego do szukania nowych sposobów pracy z dzieckiem to nie tylko problem naszej szkoły. Spotykam się z nauczycielami z innych szkół. Potwierdzają oni poglądy naszych nauczycieli.
Pierwszą barierą adaptacji pedagogiki Marii Montessori, jak i innych innowacji, jest natura psychologiczna. Dość popularna jest postawa nauczycieli w stosunku do nowatorskich założeń pedagogik im nie znanych, postawa lękowa przed nieznanym i obronna postawa, wyrażająca się w poglądzie: Niech tak zostanie. Tak jest dobrze. Po co te zmiany, jeśli z góry wiadomo, że niektórzy uczniowie są zdolni, a inni słabi. Tacy nauczyciele wykazują niechęć do eksperymentowania, płynącą ze schematyczności myślenia. Boją się niepewności, jakie nieoczekiwane skutki pociągnie za sobą zmienianie czegoś, co od lat nie ulega zmianie. U niektórych nauczycieli to przewidywanie zawsze najgorszego ze względu na wrodzony lub nabyty pesymizm.
Może to być również niechęć uczenia się, wynikająca z poczucia zagrożenia dla utrwalonych postaw, wiadomości i umiejętności, a ponadto obawa przed utratą czegoś, do czego się przywykło, utrwalone nawyki.
W szkołach i w niektórych przedszkolach obserwuje się mało twórczy klimat dla pomysłów wprowadzania jakichkolwiek zmian.
Inną barierą we wprowadzeniu założeń montessoriańskich jest strona finansowa. Państwowe placówki oświatowe są biedne i nie stać ich na pomoce rozwojowe. Niektóre pomoce może wykonać nauczyciel samodzielnie, ale materiały, potrzebne do ich wykonania musi zakupić z własnej kieszeni. Nie wszyscy nauczyciele podejmą takie działania.
Metoda wymaga wkładu większej pracy niż tradycyjna. Ciągła, wnikliwa obserwacja ucznia może zniechęcić niesystematycznych nauczycieli.
Na szczęście są przedszkola i szkoły, które całkowicie zaadaptowały pedagogikę Marii Montessori. Znam je osobiście, przedszkole w Łodzi, w którym zarząd Polskiego Stowarzyszenie Montessori i kierownictwo, a także nauczyciele pomogli mi poznać metodologię pedagogiki Marii Montessori. Zarazili mnie swoją pasją pomocy dziecku w jego osobistym rozwoju. Poznałam również innych ludzi- pasjonatów pedagogiką Marii Montessori, panią dyrektor i pedagogów w Przedszkolu Samorządowym nr 4 w Bełchatowie i Podstawowej Szkole nr 13 w Bełchatowie. Podczas praktyk mogłam jeszcze zaobserwować bezpośrednią pracę dzieci z pomocami rozwojowymi.
Rzeczywiście dzięki genialnym pomocom Marii Montessori polubiłam matematykę, której przez cały czas się bałam. Moje młodsze dzieci pracują z zachwytem z pomocami montessoriańskimi. Prywatne pomoce zawożę również do szkoły, aby dać możliwość polubienia uczenia się przez dzieci z klasy. Cieszę się bardzo, bo rzeczywiście nie mogą doczekać się następnego dnia, czego i jak będą się uczyć.
Dla mnie Maria Montessori jest długo poszukiwanym wzorcem, godnym naśladownictwa w pracy z dziećmi. Niestety jak już wspomniałam nie mogę w pełni pracować według założeń pedagogiki w macierzystej szkole. Nie potrafię z niej zrezygnować, chcę walczyć z tradycyjnymi metodami i propagować metody pracy indywidualnej z każdym dzieckiem według jego planu rozwojowego. Na szczęście na swojej drodze spotkałam ludzi, których już zaraziłam pedagogiką tej wybitnej Włoszki. Są to młodzi nauczyciele, twórczy, pełni chęci, możliwości i umiejętności, które chcą przekazać dzieciom, a właściwie pomóc im, na ile otrzymają takie pozwolenie ze strony dzieci w drodze do sukcesu. Wspólnie na wiosnę chcemy powołać do życia firmę edukacyjną Montessoriańskie Centrum Wspierania Rozwoju Dzieci i Młodzieży „Odkrywcy wiedzy” w Wieluniu.
PRZYPISY:
/1/ Elżbieta Misiorna, „Dziecko czy program w edukacji zintegrowanej” w „TRENDY- uczenie się w XXI wieku, Magazyn Internetowy wydawany przez CODN w Warszawie, s. 18-20
/2/ Bogusław Śliwerski, „O istocie pedagogiki alternatywnej” w „Nowe konteksty (dla) edukacji alternatywnej XXI wieku”s.1
/3/ Dorota Klus-Stańska „Po co nauczyciele pytają uczniów?” w „Edukacja i Dialog” s. 2
/4/ Gordon Dryden i Jeannette Vos, „Rewolucja w uczeniu”
BIBLIOGRAFIA:
1. Dryden Gordon i Jeannette Vos, „Rewolucja w uczeniu”, tłum. B. Jóźwiak, Poznań 2000, Wydawnictwo Moderski i ska.,
2. Klus-Stańska Dorota, „Po co nauczyciele pytają uczniów?” , „Edukacja i Dialog” nr1 1984, Wydawnictwo Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Warszawie,
3. Miksza Małgorzata, „Zrozumieć Montessori” Kraków 2004, Oficyna Wydawnicza „Impuls”,
4. Misiorna Elżbieta, „Dziecko czy program w edukacji zintegrowanej” w „TRENDY- uczenie się w XXI wieku, Magazyn Internetowy wydawany przez CODN w Warszawie,
5. Stein Barbara, „Teoria i praktyka pedagogiki Marii Montessori w szkole podstawowej” Kielce 2003, Wydawnictwo „Jedność”,
6. Bogusław Śliwerski, „O istocie pedagogiki alternatywnej” w „Nowe konteksty (dla) edukacji alternatywnej XXI wieku” Kraków 2001, Oficyna Wydawnicza „Impuls”,